
Butter chicken
Czy są wśród nas, miłośnicy kuchni indyjskiej? My się zgłaszamy! Uwielbiamy bardzo! Kiedy mamy ochotę zjeść naprawdę pyszny butter chicken, zaglądamy do krakowskiego Delhi Curry House, gdy zaś nie chce się nam wyjeżdżać do centrum miasta, to… centrum miasta przyjeżdża do nas. Nie, nie uberem! 🙂 Ambitnie sami postanowiliśmy zrobić prawdziwego kurczaka maślanego. Choć „postanowiliśmy” tym razem nie jest do końca prawdą, bo pomysłodawcą, inicjatorem i wykonawcą był Wojciech. I o tym m.in. będzie dzisiaj: co zrobić, gdy nie znajdujesz chlebka naan i o tym, dlaczego czasem warto odpuścić i pozwolić działać drugiemu.

Składniki:
- 300 g jogurtu greckiego
- 1 łyżka soku z cytryny
- 2 łyżeczki kurkumy
- 2,5 łyżeczki garam masala
- 800 g piersi z kurczaka
- 2 łyżki masła klarowanego
- 1 cebula
- 8 ząbków czosnku
- 2 kawałki świeżego imbiru
- 1 laska cynamonu
- 2 pomidory
- 1 łyżeczka ostrej papryki
- sól
- 100 ml bulionu warzywnego
- ¾ szklanki śmietany kremówki
- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
Wykonanie:
Kurczaka oczyszczamy z błonek i kroimy w kostkę (nam udało się kupić kurczaka już pokrojonego w grubą kostkę – taka jest idealna). W misce przygotowujemy marynatę: mieszamy jogurt, sok z cytryny, 4 posiekane ząbki czosnku, jeden z obranych kawałków imbiru (również posiekany), kurkumę i przyprawę garam masala (kluczową w tej potrawie). Wkładamy kawałki kurczaka do marynaty i mieszamy. Zostawiamy marynatę na godzinę w lodówce.
Na dużej patelni rozgrzewamy łyżkę masła klarowanego i smażymy kurczaka do momentu zarumienienia.
Następnie całość, czyli usmażonego kurczaka wraz z sosem, który powstał przy smażeniu, przekładamy do cedzaka. Odcedzony sos pozostawiamy do końcowego etapu tworzenia potrawy (jeszcze się przyda:)), kurczaka odkładamy na bok.
Cebulę kroimy w piórka, pozostałe 4 ząbki czosnku siekamy, a pomidory kroimy w kostkę. Ostatni kawałek imbiru obieramy i drobno siekamy.
W garnku zaczynamy podgrzewać bulion.
Na patelni, w której smażyliśmy mięso (nie myjemy:)), rozgrzewamy łyżkę masła klarowanego. Dodajemy cebulę i smażymy na niewielkim ogniu.
Gdy cebula zacznie robić się miękka, dodajemy czosnek, łyżeczkę ostrej papryki i posiekany imbir. Smażymy do zarumienienia się cebuli. Dodajemy laskę cynamonu, pomidory, sól i dosmażamy jeszcze przez ok. 3-4 minuty.
Dodajemy ciepły bulion, mieszamy i gotujemy na małym ogniu przez 30 minut.
Następnie dodajemy koncentrat pomidorowy, lekko mieszamy, dolewamy śmietanę kremówkę, gotujemy jeszcze przez 10-15 minut.
Zawartość patelni wlewamy do pozostawionego wcześniej sosu i CAŁOŚĆ BLENDUJEMY na gładką masę.
Powstały sos przekładamy ponownie na patelnię, dodajemy kawałki kurczaka i podgrzewamy na lekkim ogniu 3-4 minuty.
Podajemy z ryżem albo chlebkiem naan. Chyba, że akurat nie mamy, to uruchamiamy pokłady kreatywności. Kupujemy tortillę, smarujemy masłem i posiekanym czosnkiem, a następnie podgrzewamy na suchej patelni 🙂
Smacznego!

Gdy tak patrzymy na naszą relację, widzimy, że jesteśmy trochę jak ogień i woda. Tylko w różnych konfiguracjach. Czasami woda z wodą, innym razem ogień z ogniem, a i nierzadko ogień z wodą i woda z ogniem – naprzemiennie. Jesteśmy różni, a jednocześnie tak bardzo podobni. Małżeństwo to, doprawdy, fascynująca przygoda, możliwość uczenia się i widzenia siebie w lustrze małżonka. Wchodząc w relację małżeńską wnosimy tak naprawdę wszystko, co mamy i kim jesteśmy. Nasze wychowanie, nawyki, zdolności, talenty, marzenia. Dziś chcemy zatrzymać się nieco na talentach i umiejętności odpuszczania.
Butter chicken to jedna z nielicznych potraw, od kiedy tworzymy bloga, której nie robiliśmy wspólnie.
W całości przygotował ją Wojtek, ja siedziałam obok, przypatrywałam się, coś czasami pokroiłam, ale on doprawiał, doglądał, wąchał, smakował, znów doprawiał. Butter chicken to jedna z ulubionych potraw mojego męża (jak zresztą cała kuchnia indyjska) i w jej przygotowaniu czuje się doskonale. Czy łatwo mi było oddać i odpuścić? Nie. Natomiast im bliżej się poznajemy i dłużej znamy, co rusz odkrywamy czyjś talent, czy smykałkę do czegoś. Sztuką jest umieć odpuścić i powiedzieć: dobra, Ty to zrób.
-„Ty pogadaj z ciocią, bo masz dar zjednywania ludzi”,
„Ty napisz, bo jesteś w tym mistrzem”,
„Ty napraw, bo zrobisz to ekspresowo”.
-„Ty ugotuj butter chicken, bo tylko wtedy będzie lepsze niż w restauracji 🙂
Jesteśmy różni. Inni. I tym też możemy sobie służyć i gigantycznie się ubogacać. Tylko pokory nam trzeba.
W relacji z Panem Bogiem też ciężko jest odpuścić. Wiąże się to z tym, że decydujemy się zaufać i pozwolić Mu działać. Niby w głębi serca wiemy, że On „zrobi”, „załatwi”, „zaaranżuje” wszystko tak, by było dla nas jak najlepiej, ale jednak…. Niby Twoja wola Panie Boże, Twój plan na życie dla mnie, ale według moich zasad. Bóg jest najlepszym Kreatorem, Wizjonerem, Rzemieślnikiem. Warto to sobie co jakiś czas przypominać. Wstań i zejdź do domu garncarza; tam usłyszysz moje słowa. Zstąpiłem więc do domu garncarza, on zaś pracował właśnie przy kole. Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, robił z niego inne naczynie, według tego, co wydawało się słuszne garncarzowi. Wtedy Pan skierował do mnie następujące słowo: Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak ten garncarz? – wyrocznia Pana. Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku”(Jr 18, 1-6).

