
Szarpane mandarynkowe(love)
Lato w pełni. Lipiec rozgościł się na dobre w naszych domach, ogrodach i sercach. Długie wieczory zapraszają nieśmiało do leniwego przesiadywania na balkonie, słuchania świerszczy i patrzenia w gwiaździste niebo. To dobry moment na podjadanie zdrowych smakołyków. Powiało romantyzmem, co? 🙂
Co do rozkoszy podniebienia wychodzimy z nieoczywistą propozycją ciasta o smaku i zapachu mandarynek. Delikatne, drożdżowe, pachnące, z czekoladowym kremem w środku. Uczciwie odradzamy eksperymentowanie z mąką, jeśli znajdziecie to przemiał 0,0 lub zwykła pszenna. My dodaliśmy pełnoziarnistą i ciasto wyszło zbyt twarde. Choć w smaku pyszne!
Składniki:
- 2 jajka
- 6 mandarynek
- 50 g ksylitolu / erytrytolu
- 650 gramów mąki 00 (my zrobiliśmy na mące pszennej pełnoziarnistej i…nie powtarzajcie tego blędu;))
- 45 ml oliwy extra vergine (w naszym przypadku Monini Gran Fruttato)
- 10 g suchych drożdży
- Nutella lub inny krem czekoladowo – orzechowy
Wykonanie:
Mandarynki obieramy, wyjmujemy z nich pestki i przekładamy do blendera razem z jajkami, drożdżami i ksylitolem / erytrytolem. Powstałą po zblendowaniu masę przelewamy przez sito. Dodajemy mąkę i wstępnie mieszamy, dodajemy oliwę z oliwek i wyrabiamy ciasto do uzyskania jednolitej konsystencji. Ciasto przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odkładamy do wyrośnięcia na około godzinę. Po tym czasie ciasto dzielimy na 8 części i formujemy z nich kuleczki, które układamy na wysmarowanej wcześniej masłem tortownicy.

Ponownie odstawiamy ciasto do wyrośnięcia na około 30-45 minut. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, wyrośnięte kuleczki nadziewamy Nutellą (za pomocą szprycy) i smarujemy lekko roztrzepanym jajkiem. Pieczemy przez 40 minut. Smacznego!
Szczypta kuchennych relacji:
Jak robisz ciasto dla siebie, wychodzi idealne, kiedy pieczołowicie przygotowujesz się na wizytę gości i wychodzisz z nową, niewypróbowaną jeszcze propozycją kulinarną, bywa różnie. Znacie to, prawda?:) Mąka sprawiła, ze ciasto było nieco twarde, ale pyszne i wyjątkowe…A o jakiej wizycie mówimy? Sami posłuchajcie…. Jakiś czas temu otrzymaliśmy na blogowego maila długą wiadomość od innej blogowej pary: Sebastiana i Kingi, którzy na co dzień opisują swoje podróżnicze przygody na blogu „Nasze Podróże Ku Górze”. Okazało się, że po zapoznaniu się z historią naszej relacji (na blogu i w książce: „Szczęście we troje” zobaczyli wiele wspólnych podobieństw. Ilości sami nie zliczymy, aż trudno było w to uwierzyć, ale chociażby ślub w tyn samym roku, miłość do kulinariów, taka sama data urodzenia Sebastiana i Natalii, podobne zamiłowania zawodowe żenskiej i męskiej części naszych małżeństw, czy jak się ostatecznie okazało mieszkanie na tym samym osiedlu. To musiało skończyć się wspólnym spotkaniem, które przyniosło wiele dobrego i pokazało, że można po 10 minutach rozmawiać, jakby się znało od lat. Wygląd naszego ciasta świetnie obrazuje, że jak ludzi łączy wspólny fundament (Bóg, wartości, przekonania), to naturalnie odnajdują się, gromadzą i tak po ludzku…coś ich do siebie ciągnie. I tak oto przyjaciele naszych przyjaciół, stają się naszymi przyjaciółmi. Bóg tak łączy i jednoczy, bo jest wspólnotą Trzech Osób, relacje są Mu szalenie bliskie. I cieszy się, kiedy Jego dzieci razem przebywają. Mocno w to wierzymy!
