
Pizzerinki chlebowe taty Władzia
Kto z nas by pomyślał, że włoska pizza i polski chleb mogą mieć ze sobą tyle wspólnego? Zajadamy się pizzą na cienkim cieście, grubym, razowym, w pizzeriach, restauracjach czy zamawianą na wynos. Mamy do dyspozycji ogromny wachlarz miejsc, smaków i rodzajów tego włoskiego przysmaku. Czy jednak zastanawialiśmy się kiedykolwiek, jak pizza trafiła na nasze stoły i jaka jest jej historia? Skąd fenomen tego banalnego, drożdżowego placka? Siła tkwi w jej prostocie. Ten płaski jak patelnia chleb, obłożony ziołami, kawałkiem sera albo ryby, zwilżony oliwą lub smalcem podbił podniebienia milionów smakoszy na całym świecie. Niewyrafinowany, szybki i główny przysmak biedoty, szybko trafił na salony najdostojniejszych królów.
A chleb? Pieczony przez nasze babcie i mamy, w przydomowym piecu, gdzie jego zapach roznosił się po całym domu, traktowany z szacunkiem, znaczony krzyżem przed każdym spożyciem i po upadku na ziemię z czcią całowany. Główny posiłek w czasach biedy, pokarm wielu pokoleń, niezmiennie w różnym kształcie, smaku i mnogości dodatków, gości na naszych stołach.
Dziś łączymy polską i włoską tradycję – pizzerinki chlebowe, które prezentujemy z pewnością Was zaskoczą, zachwycą i zagoszczą na niejednej domówce. Włoch by się nie powstydził!

Składniki:
- okrągły chleb
- 4 ząbki czosnku
- ketchup pikantny lub łagodny, wedle uznania 🙂
- 2 małe pomidory
- plastry kiełbasy lub szynki
- 20 dkg startego sera żółtego (polecamy dobrą, sprawdzoną Goudę:))
Wykonanie:
Chleb rozkrawamy wszerz na kilka, ok. 2-centymetrowych okręgów. Czosnek siekamy i rozcieramy z solą nakładając na placki (okręgi) naszych pizzerinek, następnie każdą smarujemy ketchupem. Na wierzch układamy pokrojone w plastry pomidory, kiełbasę lub szynkę i posypujemy startym, żółtym serem. Tak przygotowane pizzerinki układamy na blasze i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni na ok. 15-20 minut. Smacznego!

Szczypta kuchennych relacji:
Pizzę można zjeść w wykwintnej restauracji, po wcześniejszym zarezerwowaniu stolika i całym ceremoniale wyjścia z domu, a można ją po prostu upiec… z chleba. Smak podobny, choć całkiem inny: zaskakujący, nieoczywisty, ciekawy.
We wstępie padło takie stwierdzenie, że siła pizzy tkwi w jej w prostocie. To jest też klucz naszej dzisiejszej potrawy i przepis na dobry związek. Właśnie – prostota! Szukanie pozytywów dookoła nas, czerpanie siły z małych rzeczy, czy codzienne, wzajemne zaskoczenia, mogą urozmaicić niejedną relację. A nawet jak ubarwią tę jedną, to też wspaniale. Może nie masz obok siebie miejsca, gdzie serwują pyszną pizzę, może miesiąc był wyjątkowo ciężki i portfel taki wyjątkowo lekki, być może zaskoczyła Cię pandemia i zamknęła w domu, być może, być może, być może…. A tutaj coś, co masz przecież pod ręką, chleb: zwyczajny, prosty, przewidywalny chleb. A z niego możesz wyczarować coś naprawdę nietuzinkowego.
Nie trzeba mieć wiele, by zaskoczyć drugą osobę, czasem wystarczy zerknąć na to, co mam nieopodal i spróbować z tego coś wyczarować. Druga osoba doceni wysiłek i nieoczywistość. Wszyscy to lubimy. Wiemy po sobie, że wystarczy TYLKO chcieć, wykazać nieco wysiłku, kreatywności, trochę pogłówkować i efekt murowany.
Być może nie masz obok siebie Jasnej Góry czy Sanktuarium w Łagiewnikach, daleko Ci też do Asyżu, czy sił brakuje, by przejść szlak św. Jakuba. Ta wykwintność religijna tak nas pociąga. Szukamy Pana Boga czasem w najdalszych zakątkach świata, a On jest przecież tak blisko, na każdej Eucharystii w kruszynie chleba. Tego prostego, białego, maleńkiego kawałka chleba. I znów ta prostota. Bóg jest bardzo prosty w swojej Wielkości. Kiedy ogłosiliśmy na blogu konkurs, zadając Wam pytanie za jaką potrawę dosłownie dalibyście się „pokroić”, jedna z osób napisała do nas prywatną wiadomość, że jedyną taką potrawą jest…hostia. Czapki z głów. Takiej wiary nam trzeba, takiego rozsmakowania Bogiem, takiej tęsknoty. Ona jest naprawdę na wyciągnięcie ręki. Korzystajmy.

